Dziękuję wam moje drogie za przychylne komentarze pod postem z zakładką. Zdjęcie było robione bezpośrednio po wyszyciu ( czas gonił ), dlatego pokazałam wersję bez usztywnienia. Końcowej jednak też nie pokażę... bo już nie jest moja :(
A teraz do rzeczy...
Nadal dużo książek, a mało robótek. Co prawda ręka już prawie, prawie... ale przy dłuższym poruszaniu jednak trochę jeszcze pobolewa. Staram się nie zwracać na ból uwagi, jednak nie zawsze jest to możliwe.
Skończyłam obie prezentowane w ubiegłym tygodniu książki... na żadnej się nie zawiodłam :)
Ponadto w wersji papierowej przeczytałam "Żonę sułtana" Jane Johnson. Do XVII-wiecznego marokańskiego haremu trafia Angielka porwana przez korsarzy. To co tam przeżywa, jak jest traktowana przez pozostałe żony, konkubiny, nałożnice trudno opisać. Intrygi, knowana, zabójstwa, trucizny... to codzienność. Sytuacja komplikuje się, gdy Alys po urodzeniu sułtanowi syna postanawia uciec... Cudownie napisana, pełna barw i zapachów powieść...
Na czytniku zagościła trzyczęściowa opowieść Anny Klejzerowicz o losach Małgosi i jej bliskich.
Za mną już część pierwsza pod tytułem " Czarownica", w której poznajemy bohaterów Michała i Adę oraz osieroconą Małgosię. Losy dziewczynki są bardzo tragiczne, jednak dzięki miłości jaką otrzymała w nowym domu wyrasta na mądrą i rozsądną panienkę...
Dzisiaj skończę ( zostało mi około 30 stron ) kontynuację opowieści pod tytułem "Córka czarownicy". Małgosia jest już dorosłą, młodą kobietą, studentką weterynarii. Podczas wakacji przyjeżdża w rodzinne strony i nieoczekiwanie powracają koszmary z wczesnego dzieciństwa...
Zostanie mi jeszcze ostatnia część " Sekret czarownicy"... ale o niej w przyszłym tygodniu :)
Odwiedziłam wczoraj bibliotekę i z niej również co nieco sobie przyniosłam :)
No i na koniec... żebyście nie myślały, że robótki całkiem poszły do lamusa...
Wróciłam do tulipanów... na dzień dzisiejszy wyglądają tak... postęp pracy nie powala, ale nie został mi określony czas, więc się zbytnio nie mam co spieszyć :)
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam ponownie, a pozostawione przez was komentarze motywują mnie do działania ( czytania :) ).
Pozdrawiam serdecznie
Śliczne tulipany wyszywasz! A że postęp prac nie powala, to co? Przecież to nie wyścigi :)
OdpowiedzUsuńTulipany pięknie nabierają kolorów, a że pomału to nie szkodzi :)
OdpowiedzUsuńPS. zapraszam do mnie na rozdawajke :)
Ale masz zapasy do czytania! Tulipany piękne i idealne na teraz.
OdpowiedzUsuńI znowu czuje się zawstydzona czytelniczo. "Żona sułtana" trafiła na moją listę czytelniczą. Tulipany zapowiadają się pięknie
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam Żonę sułtana. Tulipany bardzo ładne wyjdą. Na początku lepiej nie przeciążać za bardzo ręki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBarwna ta historia Angielki w haremie. Zycze powrotu do formy i do wyszywania. Trzymaj sie cieplo, pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili spojrzałam i myślałam, że to są takie ogniste maki :) na pewno będą prezentować się przepięknie Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaft cudny! A jeśli tempo pracy nie musi być szybkie to się można delektować:)
OdpowiedzUsuńEwciu Wiercipiętko, nie dasz łapce odpocząć :) Tulipanków jeszcze trochę zostało, a i tła nie mało, ale warte efektu końcowego :)
OdpowiedzUsuńSkoro ręka nie pozwala, to i postęp pracy nie powala, normalne, nie ma się czym przejmować.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny haft. Szybkiego powrotu do sprawności.
OdpowiedzUsuń